06 czerwca 2020, 20:47
Dlaczego akurat ten cytat do tego, co chcę napisać? O tym przekonacie się sami i być może przyznacie mi rację.
Jest takie miejsce w Polsce, gdzie bardzo lubię być i ogromnie żałuję, że mam taki kawał drogi. Gdyby było inaczej codziennie chodziłabym tam pracować jednocześnie odpoczywając. Cmentarze są takimi miejscami, gdzie czuje się dobrze, gdzie mogę spokojnie myśleć, bo panująca tam cisza i spokój nie zakłóca mojego wyciszenia. Cmentarz, niezależnie od narodowości, czy wyznania ludzi na nim pochowanych powinien być miejscem szacunku i pamięci, miejscem, którego nie zakłóca szabrownik, wandal czy inny tego typu zbir. To jednak moje i innych pobożne życzenia. Los, zawierucha historii i dziwne poczynania innych ludzi, nie do końca zdających sobie chyba sprawę z tego, co robią i jaki mają w tym cel, sprawiło, że wiele jest cmentarzy, które są samotne, opuszczone i bez cienia pamięci.
Jednym z takich cmentarzy jeszcze do roku 2016, był stary ewangelicki cmentarz w Gostkowie. Gostków to wieś położona w województwie dolnośląskim w powiecie wałbrzyskim i w gminie Stare Bogaczowice. Cmentarz ów powstał w roku 1853, był czynny do 1945 roku, z wiadomych przyczyn stawał się zapomniany... Nie rozumiem tylko przyczyn dewastacji... I pewnie nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie tak niechętnie reagują na cmentarze innej narodowości czy wyznania.
Do dzisiejszego dnia nie byłoby pewnie po nim śladu gdyby nie dwie odważne kobiety Pani Halina Bryk i jej córka Angelika Babula. Angelikę poznałam około 1,5 roku temu, kiedy mi ją przedstawiono, powiedziano to kobieta, która kupiła... Cmentarz. No przecież oczy mi się otwarły jak szeroko, na co dzień nie spotykam ludzi, którzy kupują sobie cmentarz, miejsce, które dla mnie znaczy bardzo wiele. Potem powoli dane mi było poznać historie zakupionego cmentarza i Tych wspaniałych dwóch kobiet oraz rzeszy ludzi, którzy swoimi rękoma dobrym sercem wspomagają ideę wskrzeszenia starego ewangelickiego cmentarza. Dziś powiedziałabym dodatkowo, że nie tylko kupiły cmentarz, ale założyły fundację (Fundacja Anna w Gostkowie) i sprawiają, że to stare zaniedbane miejsce w Gostkowie wraca „do życia”. Można śmiało powiedzieć, że po tylu latach cmentarz doczekał się dobrych opiekuńczych duchów.
W 2016 roku powstaje „Fundacja Anna w Gostkowie” i od wtedy można datować nowe narodziny cmentarza. Kiedy do obu Pań dotarło, że kupiły cmentarz a raczej pole pełne drzew, a między nimi wystające biedne zmaltretowane nagrobki, to pewnie zastanawiały się jak podołają temu przedsięwzięciu. Podołały, ale jeszcze długa droga przed Nimi, jednak z takim zaangażowaniem, jakie mają wszystko uda się zapewne na każdej płaszczyźnie realizacji ich projektu. Przez te cztery lata przyszło im się zmagać z naturą (drzewa powrastane w nagrobki), z ludzką głupotą (potrzaskane płyty nagrobne, potłuczone całe nagrobki), oraz z innymi przeciwnościami losu. W roku 2016 cmentarz w Gostkowie wyglądał tak.
Z upływem czasu, dzięki samozaparciu i pomocy wielu innych zaangażowanych osób cmentarz odzyskuje swój pierwotny wizerunek, rzekłabym staje się jeszcze piękniejszy niż kiedyś nie tylko, dlatego, że wracająca swoje miejsce wyremontowane nagrobki, ale Pani Halina dba o to, aby były tam piękne kwiaty, zakupione róże czekają na obsadzenia w dogodnym miejscu. Mozolna praca nad naprawą potłuczonych steli, marblitowe tablice, które rozproszone niczym puzzle po całym terenie cmentarza są skrupulatnie zbierane i składane w całość, tworzą już wspaniały widok. Niektóre tablice jeszcze nie są kompletne, brak pewnych elementów... Ale w miarę porządkowania cmentarza być może gdzieś w zakamarkach ziemi się odnajdą i wrócą na swoje pierwotne miejsce.
Przeprowadzono tam również badania a archeologiczno-antropologiczne grobowca pastora Friedricha Augusta Fuchs zmarłego w 1857 roku, dzięki czemu wyjaśniono pewną zagadkę. Tego wszystkiego i o wiele więcej możecie się dowiedzieć odwiedzając fanpage Fundacji na Facebok. https://www.facebook.com/FundacjaAnna/
Jeśli zaś mało Wam zdjęć, ja niestety nigdy nie będę dobrym fotografem, to polecam zajrzeć tutaj http://fotofakty.blogspot.com/2017/10/cmentarz-ewangelicki-w-gostkowie.html, gdzie zobaczycie piękne fotografie tego miejsca.
Nic jednak nie odda zobaczenia tego wszystkiego na żywo, a jeśli zwiedzając cmentarz zobaczycie kogoś ze szpadlem, grabiami lub wykonującego inne czynności porządkowe, to śmiało podchodźcie, aby móc zaczerpnąć informacji o tym miejscu u źródeł- na pewno z ochotą Wam odpowiedzą na Wasze pytania.
Nagrobki i znajdujące się na nich tablice inskrypcyjne to informujące o człowieku, który tam spoczywa. Dla mnie i wielu innych, to ważne informacje, ale to też miejsce, gdzie rodzina może przyjść i zapalić lampkę pamięci. My, ludzie mamy w sobie chęć jakby zatrzymania w ten sposób bliskiej nam osoby, zachowania pamięci po niej nie tylko w sercu, ale i namacalnie na ziemi. Dla mnie nie jest istotna narodowość czy wyznanie pochowanych na cmentarzu osób, istotne jest natomiast to, że kiedyś Ci ludzie tworzyli społeczność, uśmiechali się, kłócili, pracowali...Ot żyli. Każda nagrobna płyta zawiera historię jakiegoś człowieka. Kiedy jego grób ginie, bliscy się wykruszają albo też są bardzo daleko przestaje funkcjonować pamięć o nim. Właśnie ta pamięć, lata minione i bytność ewangelików na terenach Dolnego Śląska chce uratować Fundacja Anna w Gostkowie, cmentarz ów jest jakby jednostkową możliwością śledzenia losów historii związanej z ewangelikami na terenie gminy Stare Bogaczowice. Działalność fundacji jest próbą zachowania w pamięci historii i uratowaniem przed zniszczeniem zabytków sztuki sepulkralnej.
Dlaczego akurat ten cytat widniejący na samym początku wybrałam do mej opowieści? Bo mam wrażenie, że każdy grób bez tablicy, każdy zmarły w nim spoczywający jest jeszcze bardziej martwy. Jest zapomniany...Kiedy wchodzimy na cmentarz, który jest pełen grobów z imiennymi tablicami, nawet, jeśli nie znamy ludzi tam pochowanych, to czytając inskrypcje od nowa uruchamiamy pamięć o tych osobach. Zastanawiamy się, kim byli. Jeśli jeszcze w tekstach inskrypcyjnych mamy wiadomość, kim byli z zawodu, czym się zajmowali (a takie informacje możemy odczytać na cmentarzach ewangelickich, żydowskich) nasza wyobraźnia przywraca ich na chwile do życia. Nieważne czy to Ewangelicy, Żydzi czy innego wyznania osoby, żyli w pewnym okresie czasowym i kształtowali razem z innymi kulturę, społeczność danego regionu. Wiem, że być może dla nich jest to już nieistotne, ale dla żyjących powinno być ważne, aby móc się dowiedzieć, choćby małych historii swej regionalnej ziemi. Dlatego też każdy, powtarzam każdy cmentarz, jest miejscem, gdzie winno się pielęgnować pamięć, a brak informacji na płytach nagrobnych spowodowany zniszczeniem rąk ludzkich, brak szacunku dla pochowanych tam osób, dla historii tego miejsca jest spowodowaniem śmierci takiego cmentarza. Oby jak najwięcej było takich „żywych cmentarzy”. Jeszcze jedno chciałabym wam powiedzieć, cieszę się, że mogłam poznać tak wspaniałych ludzi, z tak otwartym sercem i bardzo chętnie jak tylko będę mogła, będę tam wracać i będę dumna, że mogę, choć troszkę pomóc w przywróceniu blasku temu miejscu.
Zdjęcia zamieszczone w tym artykule pochodzą, z fanpage Fundacja Anna w Gostkowie.